Od 19 lipca w Wielkiej Brytanii zostają zniesione wszelkie obostrzenia dotyczące koronawirusa. Nie będzie już obowiązywał limit osób podczas zgromadzeń, nakaz dystansu, a także noszenie maseczek, choć w tym ostatnim wypadku Brytyjczycy wcale takiego przymusu nie mieli, o czym mało kto wiedział. Zostaną w pełni otwarte też hotele, wszelkie imprezy, kluby nocne. Jak to jest, że do tej pory jeden z bardziej restrykcyjnych krajów pod kątem pandemii nagle znosi obostrzenia, choć ciągle straszy się nowym szczepem delta?
„Jak nie teraz, to kiedy?”- zapytał premier Wielkiej Brytanii, Boris Johnson. Dlaczego właśnie teraz? Trudno powiedzieć, natomiast może mieć to wpływ ze zmianą sekretarza ds. zdrowia, a więc odpowiednika polskiego Ministra Zdrowia, Adama Niedzielskiego. Na tę funkcję został delegowany Sajid Javid i potwierdził pełne otwarcie Anglii. Rekomenduje, że należy Covid-19 traktować jak każdą inną chorobą, a w dobie szczepień i ciepłego lata, to odpowiedni moment, by znieść restrykcje i wrócić do normalności.
Trudno szukać prawdziwych przyczyn, bo całe ograniczenia w ostatnich miesiącach to prawdopodobnie jedna wielka gra. Z kim i w co? Dobre pytanie. Tego nie wiemy. Jedno natomiast warto powiedzieć – pierwszy kraj w zachodniej Europie tak stanowczo mówi „stop” restrykcjom. Czy inne pójdą tym śladem i również zaczną przywracać normalność? Czy Polska jest w stanie znieść np. nakaz noszenia maseczek? Umówmy się, przy obecnych temperaturach, nawet w klimatyzowanych autobusach czy sklepach, jest to zwyczajnie uciążliwe i sto razy bardziej niebezpieczne niż potencjalne zarażenie się koronawirusem przy takiej zachorowalności.
Co ważne, brytyjski sekretarz ds. zdrowia podkreśla, że nie będzie segregacji sanitarnej i nikt od nikogo nie ma prawa wymagać żadnych certyfikatów szczepień przed wejściem do placówek życia publicznego, jak kina, teatry, opery, kluby, puby, itp. Skąd ten głos rozsądku? Czy tylko kraj, który uwolnił się od Unii Europejskiej, mógł pozwolić sobie na taki ruch? Czy to wszystko potrwa tylko do końca wakacji, a od jesieni Wielka Brytania znów będzie ograniczać społeczeństwo? Psychika i coraz większe problemy gospodarcze to problem znacznie bardziej palący niż zagrożenie koronawirusem. Zdaje się, że dyskurs polityków Wielkiej Brytanii uderza właśnie w ten ton. Faktycznie w końcu to zrozumieli i pójdą własną drogą?
Czy Polska może postąpić podobnie? Na razie bym tego nie oczekiwał. Politycy z ministrem Niedzielskim na czele i pseudodoradcami są na razie zaślepieni i stosują jakąś chorą taktykę. A może po prostu Unia Europejska nie pozwala na radykalne i odważne, suwerenne kroki? Nie od dziś wiadomo, jak bardzo jesteśmy podlegli Brukseli. Trzeba przecież czerpać z koryta, do którego sami wpłacamy pieniądze. Trzymam natomiast kciuki za Brytyjczków, by nowa droga, którą rozpoczynają, przyniosła pożądane efekty. Niech pokażą, że normalność jest znów możliwa.
Najwyższy czas. Coraz więcej krajów idzie śladami Wielkiej Brytanii porzuca męczące restrykcje.